niedziela, 29 marca 2015

Szept Nocy - 1 - Rozdroża Marzeń

Słońce znajdowało się wysoko na nieboskłonie, ogrzewając swoimi promieniami wędrowców jadących na koniach różnych maści, przez Rozdroża Marzeń. Dolina porośnięta była przez bujną, kolorową roślinność, która syciła oczy swoim pięknem. Limonkowe plącza, zawijały się wokół wielkich konarów, wiśniowych drzew, pnąc się ku górze w stronę rozłożystej korony. Różnokolorowe kwiaty mieniły się w świetle popołudniowego słońca, aż rażąc w oczy. W dalszych rejonach dostrzec można było źródlaną rzeczkę płynącą rwistym potokiem wzdłuż drzew na których rosły soczyste jabłka, gruszki, brzoskwinie i śliwki.
- Zatrzymajmy się! Jak widzę te owoce to aż mi ślinka cieknie - jęknął Naoki, zsiadając z konia nie czując obowiązku by go przywiązywać. Elandiel natychmiast zaczął skubać zieloną, soczystą trawę, ruszając zadowolony uszami i ogonem. Kotołak widząc entuzjazm swojego rumaka, sam zapiszczał szczęśliwy i pomknął w stronę owoców.
Ailean widząc zachowanie przyjaciela uśmiechnął się i zarządził przerwę. Wszystkie konie postąpiły podobnie jak Elandiel.
- Nie za wygodnie ci kotku? - zapytał z politowaniem wysoki wampir, odziany w długą czarną szatę z obszernym kapturem, pełniącym zadanie zasłaniania twarzy przed promieniami słonecznymi. Słońce nie zabijało wampirów, jak w ludzkich opowieściach, jednak nadmiernie grzejąca gwiazda mogła spowodować poparzenie i uszkodzenie ich delikatnej, szarawej skóry.
Nishi spojrzał na niego z góry, leżąc na jednej z grubszych gałęzi. Wgryzł się w czerwone jabłko, wdychając piękny wiosenny zapach. Aż dziw brał, że znaleźli się w tak bajecznym miejscu. A to dopiero początek podróży!
- Było by lepiej, gdybyś sobie poszedł w tym szlafroku w inne miejsce - wyszczerzył się do niego, pokazując swoje małe, ostre kiełki. Rafael prychnął oburzony, chowając się w cieniu rozłożystej korony. Ściągnął kaptur z głowy, zerkając w stronę kotołaka.
- To nie jest szlafrok - powiedział tylko i usiadł na ziemi, wprawiając w osłupienie swojego kompana. Nishi przęknął kawałek owocu i zeskoczył z gałęzi, wcześniej zrywając kolejne jabłko.
- Masz - rzucił w stronę Foshera, siadając obok niego.
- Wiesz, że ja nie jem takich rzeczy...?
- Wiem... Ale chociaż spróbuj - posłał mu uroczy uśmiech, poruszając zabawnie uszami. Krwiopijca parsknął i wgryzł się w jabłko, wcześniej patrząc na nie jak na wroga numer jeden.
- I?
- Może być... - sam był zaskoczony, że owoc mu zasmakował. Miąższ był słodki i soczysty, więc jadł w milczeniu.



Kawałek dalej nad brzegiem rzeki, siedziało czterech podróżników. Liosa i Grainne, szczęśliwe z postoju, obmyły twarz i ręce, mając nadzieję, że gdzieś dalej jest większy zbiornik wody. W końcu skądś musi wypływać rzeka, a one potrzebowały kąpieli.
- Jak myślisz, uda nam się dotrzeć tam, gdzie powinniśmy? - pytanie wydobyło się z krtani pięknego elfa imieniem Ailean. Głowa Numenesse spoczywała na ramieniu Cahira, dekorując je długimi, srebrnymi włosami.
- Myślę... Myślę, że tak. W końcu w naszych rękach spoczywa los Natarsis - odpowiedział, całując partnera w czubek głowy. Kochał go. Cholernie go kochał i pragnął złączyć się na wieki z tą piękną istotą. Ojciec Aileana, król Aimilior - państwa elfów, dał im swoje błogosławieństwo i zgodził się na ślub syna. Nastąpi on zaraz po powrocie z wyprawy. Czeka ich jeszcze długa droga do upragnionego celu, jednakże wiedzieli, że będzie warto.
- To dobrze - na usta księcia wpłynął leniwy uśmiech. Spojrzał w stronę Kaito, który oddalony parę metrów od nich, napełniał już piątą litrową butelkę, czystą, źródlaną wodą. Wstał na równe nogi, ówcześnie składając motyli pocałunek na ustach kochanka. Podszedł do Nefolis, pakując butelki do obszernej torby jaką miał przywieszoną przez ramie.
- Kaito. Mógłbyś pójść do reszty i przekazać im, by pozbierali kilka owoców? Nie będziemy pakować wiele, gdyż te przetrwają najwyżej trzy dni. Później zaczną gnić i zlecą się robale - Kaito bez słowa podniósł się do pionu i podał ostatnią butelkę przyjacielowi.
- Nie ma sprawy - mruknął mało entuzjastycznie i skierował się w stronę Rose i Gabriela stojących pod drzewem śliwkowym.



Wampirzyca widząc, że ku nich zmierza Mitsoshi, szturchnęła kuzyna łokciem pod żebra. Ten syknął i oderwał wzrok od Rafaela i Naokiego, którzy, o zgrozo, rozmawiali całkiem swobodnie.
- Co chcesz?
- Rogacz do nas idzie - skinęła w stronę Nefolis i uśmiechnęła się wrednie. Gabriel nie do końca rozumiał, dlaczego tak się czepiali Kaito. Według niego był on najspokojniejszą istotą z całej ich gromadki. Inteligentny, rozważny i nienarwany. Najważniejsze cechy, jakie posiadać powinien podróżnik.
Mitsoshi nie zwrócił uwagi na drwiący uśmiech panienki Rose. Jego spojrzenie utkwione było w Lanterze, który spoglądał na niego badawczo.
- Ailean prosi, byście pozrywali parę owoców na drogę - wyjaśnił i oddalił się do Naokiego i Rafaela. Rose fuknęła coś o bezczelnym typku i wzięła się za nakazaną robotę. Co jak co, ale niektóre owoce, w tym śliwki, były bardzo dobre.

*~~*~~*
 
Gdy zbliżało się późne popołudnie, a słońce już nie utrudniało podróży, Cahir nakazał by wsiąść na swoje konie. Trzy godziny na północ znajdował się wodospad, a w głębi skały jaskinia w której mogli się zatrzymać. Naoki mruczał coś o tyranie ze stali, jednak gdy napotkał mroźne spojrzenie majora uciszył się natychmiast. Gabriel, Rafael i jego piękna siostra, Rose, jechali na tyłach grupy ciesząc się chwilowym spokojem, nie jadąc obok kotołaka i księcia elfów, którzy bez przerwy szturchali się palcami jak małe dzieci. Grainne z Liosą rozmawiały o czymś, co jakiś czas śmiejąc się głośno, co przyprawiało wampirzyce o mordercze myśli. Jedynie Cahir wraz z Kaito zachowali spokój i powagę, jadąc na samym przodzie.
- Kiedy będziemy?! - zapytał Naoki, będąc już cholernie śpiącym. Bieganie na dzisiejszym upale w Rozdrożach Marzeń, nie było dobrym pomysłem. Przeszukał torbę i z zadowolonym uśmiechem, wyjął soczystą brzoskwinię.
- Już się zbliżamy - odpowiedział Cahir, popędzając konia. Wiedział, że rumaki były zmęczone, ale tylko kilka metrów dzieliło ich od celu. Do ich uszu już od dłuższego czasu dochodził szum wodospadu, a z każdym krokiem postawionym przez wierzchowce, dźwięk się nasilał.
Po paru minutach, które dla kotołaka były wiecznością, znaleźli się przy wodospadzie. Zsiedli z koni, przywiązując je do drzew, a sami udali się do jaskini, ukrytej przez wodę lecącą ze stromej góry.
- Chwała Bogom! - krzyknął Naoki, wznosząc ręce ku górze. Spojrzał na Liose i Grainne, które rozebrały się ze wszystkich ubrań i nago weszły pod wodospad. Elfki miały to do siebie, że nie wstydziły się swojego ciała. I nie tyczyło się to tylko księżniczki i siostry majora, ale wszystkich elfek. Na wszelki wypadek zerknął w stronę Rafaela i Gabriela, jednak ci nawet nie spojrzeli w stronę dziewcząt. Rose tylko przypatrywała się dziewczynom z dziwnym błyskiem w oku. Nishi wzruszył ramionami, spoglądając w stronę Aileana i Cahira, którzy ze sobą rozmawiali. Westchnął cicho, gdy przyjaciel obdarował namiętnym pocałunkiem usta majora. Ręka Numenesse spoczęła na biodrze żołnierza, gdy dłonie jego kochanka błądziły już pod jego koszulką. Odwrócił od nich szybko wzrok, czując jak pieką go policzki. Sam przed podróżą nie umówił się na żaden przygodowy seks, a kotołaki były znane z tego, że uwielbiały pieszczoty i miziania. Do tego obawiał się swojej rui, która czeka go za trzy tygodnie. Co miesiąc przechodził okres płodny, gdy to mógł zajść w ciąże. Wtedy przez trzy dni miał okropną ochotę na seks. Chcice najczęściej zaspokajał jego przyjaciel Kaito, gdy nie mógł sobie znaleźć jakiegoś porządnego faceta do łóżka na TE dni. Wtedy koniecznie jego towarzysz w łóżku musiał używać gumki. Dopiero, gdy znajdzie partnera z którym będzie chciał spędzić życie, mógł pomyśleć o dziecku.
Jego oczy spotkały zaciekawiony wzrok Rafaela. Spiął się momentalnie i szybkim ruchem podążył do brzegu rzeki. Zdjął czarną koszulkę z nacięciami po bokach, wciąż czując na swoich plecach świdrujące spojrzenie wampira. Odpiął zestaw bojowy, kładąc go na ziemi obok koszulki i delikatnie zsunął ze swoich długich nóg czarne spodnie, uważając na swój puszysty ogon, który machał nerwowo w prawo i lewo. Rozsznurował wysokie buty i ułożył je z widoczną ostrożnością obok pozostałych ciuchów. Peszył się, gdy wiedział, że Fosher śledził każdy jego ruch. Odetchnął głęboko, dodając sobie odwagi.
Naoki, weź się w garść! Masz przecież seksowne ciałko...
Przed wejściem do wody zdjął bokserki, mrużąc oczy. Tego mu było trzeba...
- Wszystko w porządku Nao? - podskoczył, gdy usłyszał za swoimi plecami opanowany głos Kaito. W mgnieniu oka odwrócił się w jego stronę, łapiąc za koszulkę i przyciągając do siebie. Mitsoshi będąc w totalnym szoku nawet nie zareagował, gdy kotołak wciągnął go w ubraniu do rzeki.
- Kaito, potrzebuje seksu - po usłyszeniu tego zdania Nefolis rozdziawił usta, spoglądając na Nishiego w osłupieniu. W tym momencie nawet nie zważał na to, że całe jego ubranie jest przemoczone. Naoki nie czekając na odpowiedź, wcałował się w soczyste usta Kaito.



Rafael przypatrywał się scenie z jawnym poirytowaniem. Może jeszcze zaczną się pieprzyć przy wszystkich? Prychnął z oburzeniem, sprawdzając czy Nazir jest dobrze przywiązany. Przeczesał palcami czarne jak kruk włosy i na powrót zerknął w stronę całującej się pary. Kaito odepchnął od siebie Naokiego, mówiąc coś do niego i ze spokojem wyszedł z wody. Kotołak fuknął zezłoszczony i podpłynął pod wodospad, gdzie w dalszym ciągu Grainne z Liosą brały kąpiel. Rozejrzał się za Gabrielem i Rose, jednak nigdzie nie mógł ich dostrzec. Westchnął zniecierpliwiony, zastanawiając się co by zrobiła ta kicia, gdyby tak ją troszkę podszedł? I tak nie miał lepszego towaru do wyboru, bo na pewno rogacza nie chciałby pieprzyć. Jednakże kudłacz nie był brzydki, ciałko również miał niczego sobie, a jak ten jego durny ogon będzie mu przeszkadzał - utnie go. Uszy jakoś przeboleje...



Ailean rozłożył kolejny koc w rogu jaskini, gdzie kropelki wody nie mogły ich dosięgnąć. Mieli ich w sumie pięć, a każdy z pledy był gruby, duży i miękki. Cztery były przeznaczone dla Naokiego, Kaito, Grainne i Liosy, wówczas gdy ostatni przypadał dla niego i Cahira. W końcu para musi mieć odrobine prywatności... Jej namiastkę, ale zawsze coś.
- Cahir? - odezwał się do kochanka, który rozpalał ognisko z zebranych jakiś czas temu suchych gałęzi i trawy.
- Tak?
- Wiesz gdzie są bagaże Rose, Rafaela i Gabriela? - major spojrzał na kochanka na ułamek sekundy, by znów wrócić do przerwanej czynności.
- Zostaw. Sami sobie poradzą. Później jeszcze będą na ciebie krzyczeć, że dotykasz ich rzeczy - odparł Amandil i wstał, gdy tylko z prowizorycznie ułożonych gałązek i suszonej trawy, rozpalił się ogień. Był żołnierzem, musiał umieć przygotowywać ogniska.
Numenesse przytaknął głową i wtulił się w ciepłe ciało majora.
- Kocham cię - szepnął książę, wdychając zapach Cahira. Przy ukochanym czuł się cholernie bezpiecznie.
Major objął silnymi ramionami, drobnego elfa, całując go w czubek głowy.
- Ja ciebie też kocham.
- O matko, zaraz się porzygam z tej słodkości. Idźcie się pieprzyć gdzie indziej - na dźwięk głosu wampirzycy, Ailean odskoczył od ukochanego i pokrył się purpurą na policzkach. Czemu akurat teraz?!
Rose zaśmiała się okrutnie i zabrała się za rozkładanie bagaży jej, brata i kuzyna. Gabriel tylko parsknął drwiąco i usiadł przy palenisku.
- Nie komentuj - warknął nieprzyjemnie Amandil, nie tolerując takiego wścibstwa i słownictwa. Zwłaszcza, że wydobyły się one z kobiecych ust.
W tym momencie do jaskini wkroczył Kaito, cały przemoczony. Biała koszulka, która przylegała do jego klatki piersiowej jak druga skóra, uwydatniła ładnie zarysowane mięśnie brzucha.
- Co ci się stało? - zapytał Ailean, siadając na kocyku.
- Małe nieporozumienie z Naokim - odparł jak zawsze z opanowaniem i zajął miejsce obok Gabriela, chcąc wysuszyć mokre ubrania. Lenter zmierzył go chłodnym wzrokiem, rejestrując, że do jaskini wchodzą pozostali podróżnicy.

Dzisiejszej nocy księżyc świecił bardzo mocno, odbijając się w lustrzanym odbiciu kryształowej wody. Wędrowcy spokojnie śpiący w jaskini, regenerowali siły, by na jutrzejszą podróż mieć jak najwięcej mocy.
...
A w ziejącym mroczną aurą lesie, dało się słyszeć ciche krzyki pięknych driad, nikczemnie mordowanych przez złe stworzenia pomieszkujące w lesie.
W lesie, którym jest wieczny mrok i smród rozkładających się ciał śmiałków, którzy próbowali zabić czyhające w czeluściach zimnej otchłani, zło zagrzebane wiele tysięcy lat temu.


*~~*~~*
 
Kolejny rozdział Szeptu Nocy. Cóż... teraz niewątpliwie, te opowiadanie będzie częściej publikowane.
Proszę o komentarze i życzę miłego wieczoru ~

2 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj znalazłam twój blog, i jest to pierwsze opowiadanie za które się zabrałam i bardzo mi się podoba pomimo tego, że ma dopiero 2 rozdziały, dlatego też czekam na więcej :) Pisz szybciutko bo niecierpliwie czekam i biorę się za resztę opowiadań :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow, to opowiadanie także jest super.
    Dobrze rozwijającą się akcja, różność bohaterów, zgoda (niezawsze) między rasami... Nieźle, nieźle :D
    Czekam na kolejne rozdziały!

    love. ♡
    Infinity ∞

    OdpowiedzUsuń